aremasik
Użytkownik-
Postów
20 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Forum
Pliki
Sklep
Opinie o użytkowniku
Galeria
Treść opublikowana przez aremasik
-
Wiem, że tak może być. Myślę, czy nie skorzystać właśnie. Jedynie co mnie teraz trzyma to myśl, że klient posłuży się wizualizacją katalogu, którą mu wysłałem. Zgadza się, prawa autorskie są po mojej stronie. Tyle, że nie mam jak tego sprawdzić, czy klient już nie zlecił innemu grafikowi wykonanie katalogu na wzór wizualizacji (mock-upów) które ode mnie otrzymał. Na dniach przyszedł mi do głowy jeszcze inny pomysł... Pan Robert jest jedynie dystrybutorem produktów przedstawionych w katalogu. Może prędzej znajdę inną firmę (również dystrybutora), która zechce zapłacić za gotowy katalog produktów. Skoro Pan Robert nie chce zapłacić to może ktoś inny skorzysta? Zostaje tylko kwestia plagiatu.
-
No właśnie, praktycznie rok czasu nad projektem w plecy 😞 mam teraz opuszczać z ceny żeby tylko jakiekolwiek pieniądze odzyskać? Nie wiem czy mi się uda to jakoś załatwić, aż nie chce mi się już rozmawiać z klientem na ten temat - zwłaszcza telefonicznie. Jestem totalnie zrezygnowany. Tak, wiadomości mailowe to podstawa do umowy o dzieło, ale niestety nie było nic mowy o wycenie, zgadza się - bo finalnie nie wiedziałem ile mi zajmie czasu przy tym projekcie. Zanim przystąpiłem do pracy to z Panem Robertem pisałem, że wycena może być zupełnie inna niż poprzednie projekty, bo były mniej skomplikowane i na razie ciężko jest mi katalog wycenić. Klient uznał, że przyjdzie na to czas, żeby wycenić zlecenie, ważne aby zacząć już pracę nad katalogiem. Co nie zmienia faktu, że zlecenie zostało wykonane, a mnie się należy wynagrodzenie 😞 obawiam się, że samo pójście do sądu nie uratuje mojej sytuacji, bo koszty procesu nie będą warte tego wszystkiego, a sam proces może trwać zbyt długo. Tym bardziej, że nie mam jak udowodnić mojej pracy nad projektem - że był to projekt indywidualny (nie szablon), że mnóstwo czasu spędziłem nad nim, sam musiałem też sobie przygotować materiały... Dla sądu będą ważne "stawki rynkowe" a nie ten konkretny projekt... Ale jestem załamany 😞
-
Cześć wszystkim. Mam pewien problem z klientem i nie wiem jak rozwiązać sytuację. Może ktoś z Was spotkał się z czymś podobnym i wie jak to rozwiązać tego typu sytuację. Po krótce wyjaśnię w czym rzecz: Pracuje jako grafik freelancer od 2014 roku. Dla wszystkich klientów podchodzę tak samo - umowa, proforma jako przedpłata itp. Ale tym razem był to stały klient i byłem mniej czujny... Pan Robert (stały klient o którym mowa) zażyczył sobie wykonanie katalogu produktowego (wcześniej robiłem dla niego mniejsze broszury w formie cenników). Na początku była gadka mailowa typu co chce i jakieś tam szkice przesłał jak "widzi katalog". Nie do końca wiedziałem ile tych produktów będzie, bo Pan Robert sam do końca nie wiedział ile chce produktów pokazać w katalogu. Ja miałem tylko coś wyczarować, "poukładać" produkty i wstawić ciekawe opisy. Mało tego, materiały tj. zdjęcia i opisy miałem sobie sam pobrać z jakiegoś sklepu internetowego (podobno miał zgodę od producenta produktów). Nie wiedziałem jak wycenić projekt katalogu, nawet nie wiedziałem ile finalnie tych produktów będzie, jaki format katalogu - A5 czy A4 😕 wszystko miałem robić od zera. Dodam tylko, że produkty występują w wielu wariatach kolorystycznych i rodzajach - było tego multum! Bez wyceny przystąpiłem do pracy, ponieważ Panu Robertowi zależało na czasie - sam pisał w mailach "kiedy będzie gotowy", nawet jak jeszcze ceny nie podałem za jego wykonanie. Proces powstawania katalogu trwał blisko rok - były opóźnienia z mojej strony jak i ze strony Pana Roberta, ale jakoś to żadnemu z nas nie przeszkadzało. W trakcie projektowania musiałem zmienić format z A5 na A4, bo produktów było dość sporo. Finalnie udało mi się skończyć katalog. Nie ukrywam, miałem z tym masę roboty, żeby wszystko dobrze pogrupować, opisać itp. Musiałem niejako "poznać branżę i produkty" żeby katalog miał ręce i nogi. Projekt katalogu został wysłany do oceny dla Pana Roberta, projekt mu się bardzo spodobał i poprosił o wycenę. Przesłałem mu ją i nagle klient się wycofał z całego zlecenia uznając, że nie zapłaci mi za wykonany projekt, bo cena jest za wysoka. Żadnej negocjacji ceny ani nic, tylko, że nie zapłaci i jest zmuszony zrezygnować z projektu. Potem mi zarzucał, że cena z kosmosu, a stawki rynkowe są inne i mi chciał udowodnić, że graficy robią tego typu zlecenia za tańsze stawki. W międzyczasie skonsultowałem sprawę z jednym Mecenasem - takie zlecenie nawet mailowe traktowane jest jako umowa o dzieło i należy mi się wynagrodzenie za wykonanie zlecenia. Ale ostatecznie wyszło tak, że to ja mam negocjować z Panem Robertem i - uwaga - obniżyć cenę 😕 Dacie wiarę? Nie dość, że klient takie coś odwalił, to jeszcze radca prawny wziął kasę (nie mało) za to, żeby przeanalizować sytuację i mi powiedzieć, że sprawa dla mnie nie będzie korzystna w sądzie i mam iść "na ustępstwo" klientowi i dać niższą kwotę za zlecenie. Sam już nie wiem słuchajcie, jak tak można no... Poświęciłem mnóstwo czasu na to zlecenie - pobranie i przygotowanie materiałów do opracowania katalogu, ułożenie tego wszystkiego i zmieszczenie produktów na mniejszej ilości stron. Klient dostał wizualizacje projektu katalogu i myślę, że będzie teraz chciał odtworzyć katalog na wzór tego co podesłałem, ale u kogoś innego za mniejsze pieniądze. To jest zupełne chamstwo... Ja już nie mam siły na takie akcje - wiem, że tutaj jest mój błąd. Zaufałem, a nie powinienem - bo niby stały klient. Ehhh 😕 Będę wdzięczny za jakieś uwagi i rozmowę - z góry dzięki.
-
17 maja byłem ostatni dzień ? wyszedłem jak zwykle i od tamtej pory nie wróciłem haha. Póki co nie mam żadnych maili ani telefonów, a ja jestem o wiele spokojniejszy i zrelaksowany ? Dla przyszłych czytających: Od takich ludzi trzeba jak najdalej, bo potrafią zatruć życie, a człowiek liczy, że to chwilowe... Nic bardziej mylnego. Z czasem obowiązków przybywa coraz więcej na tyle, że trzeba pewne rzeczy robić po godzinach - a stawka ta sama, nie mówiąc już że nadgodziny nie były wypłacane (chyba, że robiłem te nadgodziny we firmie na miejscu u Klienta - superancko prawda?) A jeśli nadgodziny były robione u mnie, to usłyszałem "to nie siedź w domu dla mnie, bo ja tego nie widzę" - uwierzcie mi, nawet nie chce już tego komentować. Niestety, sprawdziło się "mądry Polak po szkodzie" - może i dobrze, bo to człowieka uczy, żeby nie ufać wszystkim. Szczególnie w to co mówią, bez umów - tylko na gębę. I tak jak wiele osób w tym wątku powiedziało, należy się szanować, a nie łudzić, że zmienimy świat lub co gorsza wierzyć w osoby, które być może pójdą po rozum do głowy i zacznie ludzi traktować fair. Prawda jest taka, że 1 osoba nie zmieni świata, natomiast druga strona medalu jest taka, że ludzie się nie zmieniają. Trzeba zwyczajnie iść dalej - jak nie ten klient to następny - kto z nas chce się użerać z typowymi Januszami? No chyba nikt, dlatego nie warto być naiwnym. Skoro zjedli wszystkie rozumy świata - bo on wie lepiej - niech sam sobie wszystko w koło ogarnia, aż w końcu sam zostanie ze swoim bałaganem, bo traktuje ludzi jak niewolników. Bądźcie mądrzejsi i już na samym starcie wymagajcie od siebie pewności siebie i to co się Wam należy. Tyle w tym temacie ?
- 45 odpowiedzi
-
- 4
-
Zastanawiam się teraz co jeśli wejdzie w życie tzw. "test przedsiębiorcy". Słyszeliście o tym? Co do obecnego tematu, to mam być min. 2 dni w tygodniu aż kogoś nie znajdzie i rozliczamy się z godzin a nie ze stawki jaka była do tej pory za cały miesiąc. Co ciekawe, stawka godzinowa jest ta sama haha ? Jak będzie bardzo źle to jeszcze wspomnę o tych prawach autorskich odnośnie wzorów graficznych jakie opracowałem na produktach (już od 2 tygodni są w sprzedaży).
- 45 odpowiedzi
-
Hej, nie odzywałem się, bo miałam wesele w rodzinie i jakoś czasu nie było :) A wracając do tematu... Nadal tu kurde jestem, negocjacji końca nie widać - uznali, że póki kogoś nie zajdą "mam tu być". Kultura osobista i dobre wychowanie nie pozwala mi tak zwyczajnie wyjść, żeby źle o mnie nie mówiono. Ale i tak wiem, że będą, więc jak widać to błędne koło i jednocześnie bagno. Słowo daje, sytuacja jest dość trudna - pomijając fakt, że nasza branża nie jest szanowana, przynajmniej ja się z tym coraz częściej spotykam. Co nie zmienia faktu, że nie mogę tak zwyczajnie wyjść mówiąc "pa". Co do wynagrodzenia to zaproponowali tylko 400 zł więcej, że niby jest ta 5 z przodu na FV. Ale co to jest 400 zł netto więcej? Jak tak poczytałem w Internecie o podobnych przypadkach (z branży), to wynagrodzenie w formie współpracy na polu B2B wygląda zupełnie inaczej niż to co mi od początku tutaj mówią czy oferują. Totalna masakra jakaś. Jeśli chodzi o szkolenie nowego pracownika czy ostrzeganie innych przed tą firmą to mnie to już lata nie powiem koło czego. Normalnie nerwicy idzie się nabawić. "Przystaw kogoś do muru to potem się dowiesz kto jaką ma prawdziwą naturę" - właśnie się dowiedziałem na własnej skórze, a to tylko dlatego, że walczysz o swoje - tak jak być powinno. Powiem Wam jedno - jak i dla przyszłych czytelników - jak najdalej o takich firm, typowych Januszy biznesu, którzy obiecują na "gębę" że na początek możemy pracować na jego warunkach, a potem zobaczymy. To takie "zobaczymy" to nic innego jak forma czasu, kiedy otworzysz oczy i uświadomisz sobie, że jesteś dymany..., bo taka prawda. A że ktoś jest od zawsze uczciwy, to liczy się z tym, że zaufanie ma zawsze miejsce, nie patrząc na to na kogo trafi. Nic bardziej mylnego. Ja tak zaufałem i mam co mam. Nigdy więcej :( Ma być umowa i moje warunki, a jak nie pasuje - nie stać kogoś na mnie - to jego problem...
- 45 odpowiedzi
-
@Vienna Najlepsze jest to, że mam zostać dopóki kogoś nie znajdą (a była już dzisiaj 1 osoba na rozmowie o pracę) i przyuczyć tego wszystkiego co ja robiłem. No błagam - ja przyszedłem to dostałem "goły" komputer ze świeżo postawionym systemem, bez programów (o braku kraty GPU w kompie to już nie wspomnę) i było "masz tu loginy, hasła i działaj, dajemy Ci wolną rękę". I ja tu nagle mam kogoś przyuczać? Wszystko co wdrożyłem to z pomocą mojej wiedzy, doświadczenia i mam tak zwyczajnie moje techniki wdrażania przekazać? Mogę co najwyżej zostawić plik na pulpicie z loginami, hasłami i tyle. To co ja dostałem. To też w sumie pokazuje, że mam "sobie iść" skoro już szukają ludzi na moje miejsce ? Owszem w biznesie nie ma przyjaźni. Ja do dzisiaj z nikim w tej firmie nie nawiązałem większej relacji: raz, że nie miałem takiej potrzeby, a dwa liczyły się efekty pracy - choć i tak dostałem upomnienie, że się nie integruje i nie przychodzę na ich imprezy integracyjne (i w sumie dobrze, nie żałuję tego). Te 300 czy 500 zł netto to miało być o tyle więcej do tego co teraz dostaje na FV, ale to i tak jakaś kpina. No ale trudno, dobrze, że wczas się wycofałem, choćby nawet z tym sklepem. A nawet dzisiaj (po raz kolejny!) usłyszałem, że sklep też może być na gębę i w zasadzie zrobiony w czasie jak tam siedzę - bo oni mnie wynajmują na czas a nie na ilość zrobionej roboty. Zgadza się, gościu myślał, że jak mnie pochwali raz za czas to będzie cacy. Tragedia, aż żal to komentować. Swoją drogą, to już mnie totalnie przerosło - na zasadzie, że w życiu bym się czegoś podobnego nie spodziewał, nawet w najgorszych koszmarach. Obawiam się tylko, że każdy z naszej branży (grafików, webmasterów, programistów czy nawet marketingowców) skazany jest przejść co najmniej 1 przez coś takiego, skoro takich Januszy jest cała masa. Mówię rzecz jasna o takich osobach jak ja - gdzie darze zaufaniem i tego samego oczekuje. Niestety to już jest moja naiwność. Szkoda, bo bycie uczciwym i ambitnym to nie jest jakaś zła domena pracowitego człowieka - tylko czemu zaraz traktuje się nas jak niewolników, tych co kłamią albo co gorsza uznaje się, że szukamy okazji aby oszukać klienta. Dla mnie to jest nie poważne mówić takie rzeczy drugiej osobie prosto w oczy, mając świadomość, że ma własną firmę - a traktuje się go jak typowego "etatowca". Jutro ma być ostateczna rozmowa, nawet gdyby zaoferowali nie wiadomo jakie pieniądze i tak się już nie zgodzę na dalszą współpracę. To w jakim tonie ze mną rozmawiają przez te ostatnie dni to tylko pokazuje ich prawdziwe "ja". Szczególnie po dzisiejszym dniu, że nie traktuje ich jako partnera biznesowego nr 1, że biorę inne zlecenia na pałę i zaniedbuje obowiązki u nich (bo od czasu do czasu biorę wolne dni?). W ogóle komu mogłoby przyjść coś takiego do głowy? Jaki trzeba mieć tupet, żeby w taki sposób już "ratować sytuację" - moim zdaniem to już nie jego interes to jakie zlecenia dostaje i od kogo. Po czymś takim strzelił sobie w kolano, a mnie wyjaśniło sytuację.
- 45 odpowiedzi
-
Jestem dzisiaj mega wkurzony. Kazali mi dzisiaj przyjść i się określić ile chce (mówię teraz w liczbie mnogiej, bo zapomniałem, że to spółka jest). Ale już zasugerowano że jak powiem 8 tys. na FV to w życiu tyle nie dadzą - bo ich nie stać na mnie. Bo oni mogą mi powiedzieć 300-500 więcej może. I że oni mają koszty. Firma idzie do przodu, odkąd przyszedłem to im na wykresach pokazałem, że firma ma sprzedaż na internecie o ponad 400% obrotu więcej, a Ci że koszty - ok, rozumiem, każda firma je ma, nawet ja. Bo już nie wspomnę, że licencje na programy i swój sprzęt muszę ja opłacać, żeby móc "pracować u nich". Ogólnie rozmowa była bardzo na złym poziomie. Uznali, że im strzeliłem w pysk "żegnając się" w poniedziałek. Mają ogromny żal, bo myśleli, że my kumple. Przepraszam co? To jest biznes, ja tu nie przyszedłem szukać przyjaciół. To już źle wszystko wygląda. Ok, ja rozumiem, można mieć dobre relacje z kimś, dobrze się dogadywać. Ale mnie wiecznie zarzucają, że co chwilę mówię coś innego, kiedy to nawet rozmowy z poniedziałku nie pamiętał jeden z nich (jeden z właścicieli z którym rozmawiałem) - on ciągle przeinaczał moje słowa. To jest nie w porządku. Na koniec focha strzelił, że jak mogłem pomyśleć, że zrobienie sklepu potraktować jako dodatkowe źródło dochodu, skoro jestem tu to nie ważne co ja robię przez te 8h. Bo niezależnie od tego co będę robił - liczy się czas, że jestem i robię, już nie ważne co. Rozumiecie to? Bo ja już totalnie zgłupiałem... Pomijając fakt, że każdy krzywo w tej firmie na mnie patrzy dzisiaj - bo usłyszeli, że jestem **** że chciałem zostawić ich na lodzie. Czyli gościu z którym rozmawiałem uznał, że się zwalniam tu i teraz, a przecież koniec naszej rozmowy w poniedziałek było to, żeby przedstawił mi swoją ofertę, jak on to widzi, ile warta jest moja praca u niego - ile jest w stanie dać itp. Normalnie powiem Wam, jestem zażenowany...
- 45 odpowiedzi
-
Słowo się rzekło. Poszedłem wczoraj na koniec dnia "pożegnać się". Uwierzycie, że rozmowa z szefem / klientem trwała aż 2,5 godziny? Starał się wszelkimi sposobami mnie zatrzymać oznajmiając co chwilę, że "to nie fair i brak szacunku z mojej strony do niego, że z dnia na dzień chce ich opuścić, bez wcześniejszego poinformowania o tym". To że rozmowa trwała 2,5 godziny świadczy, że dałem mu szansę negocjacji :) Były momenty, że zwyczajnie chciałem się obrócić plecami i wyjść. Ale ostatecznie postanowiłem jedno, powiedziałem: "Przedstaw mi ofertę, a ja ewentualnie mogę ją rozważyć jeśli będzie godna przemyślenia" - w ten sposób zobaczę ile moja praca jest warta dla niego :) I do piątku wziąłem wolne. Niech na spokojnie sobie to tam przemyślą, a przy okazji zobaczę jaką ofertę przedstawi :) To też dobry sprawdzian na to wszystko, bo dlaczego z góry miałem powiedzieć ile chce? Zawsze mogę powiedzieć, że nie stać go na mnie i już. A umowa na gębę to żadna umowa - a podczas całej rozmowy klient upierał się, że umowy na gębę są najlepsze (serio?).
- 45 odpowiedzi
-
- 2
-
@Sven1789 Masz całkowitą rację. Bo mam czas który sam sobie dysponuję na daną ilość zleceń / klientów a i tak finansowo lepiej wyjdzie. A nie tak jak jest do tej pory, praca po godzinach, którą ledwo ogarniam - a gdzie tu czas na dom i rodzinę. Nie mówiąc już o czasie wolnym. Dlatego sama podwyżka nic nie da, bo sam doskonale wiem, że ilość obowiązków i tak mi dojdzie, bo widzę jak się to w czasie rozrasta.... PS. Dam znać jak poszło. I chętnie będę tutaj częściej zaglądał - że ja wcześniej się tu nie zarejestrowałem ? potraficie zmotywować! Dziękuję Wam za to!
- 45 odpowiedzi
-
Wszystko na gębę... bez umowy, umów. Nawet nie mam ochoty się sądzić... Ogłoszenia z OLX to już któryś raz słyszę, że to samo ZUO ? No ja akurat jestem z małopolski ? Widocznie coś mnie uśpiło - chyba chęć wiary w uczciwych ludzi heh @Sven1789 Zgadza się. Ja to wiem, zawsze wiedziałem, ale mimo to nie wiem czemu się tak dałem łatwo oszukać ?
- 45 odpowiedzi
-
Też tak robię ? bo nawet jeśli to mam archiwum w postaci maila niż to co mi ktoś przez telefon gadał - a wtedy choć co może mi ktoś zarzucić. Nie wiem tylko, co mnie zamroczyło z tym 1 klientem - z innymi tak nie mam... Chyba zbyt naiwny byłem.
- 45 odpowiedzi
-
@Sven1789 Uwierz mi że chciałem umowę, ale klient powiedział mi, że mi ufa, więc na razie wystarczy na gębę. I to był mój błąd... Bo sam zaufałem - aż mnie szlag trafia.
- 45 odpowiedzi
-
Słuchajcie, a teraz mam jeszcze inną ciekawostkę dla Was? powinienem być wredny i odchodząc zażądać wykupienie praw autorskich, bo wzory graficzne wytłoczone na produktach zaprojektowałem ja, bo mnie o to poprosili.... Usługa nawet nie była wspomniana na FV - bo uznali, że będzie już za dużo pozycji, a kwota i tak ta sama jest co miesiąc. Produkty trafiły do seryjnej produkcji ? A w takcie opracowywania wzorów klient się zaśmiał "zrób tam jakieś ciekawe wzory, to co może się sprzedawać, może nie będziesz nas ścigał o prawa autorskie". A to ci dopiero sytuacja, nie?
- 45 odpowiedzi
-
@Michał Podwyżka to bez dwóch zdań, ale sklep to osobny temat i uważam, że powinno być traktowane jako osobna usługa / praca / zlecenie. Chyba dzisiaj będzie ten dzień w którym podziękuję za współpracę, przecież mnie nie zwolni ? czuję się przez Was zmotywowany! @Vienna A widzisz... Z tą umową było tak, że ma być tak jak on chce ?
- 45 odpowiedzi
-
@Vienna My żadnej innej umowy nie podpisywaliśmy. Przyszedłem do klienta na ogłoszenie o pracę, że oferuję usługi takie które potrzebuje, a nie znajdzie pracownika, który na etacie by to robił - bo długo ogłoszenie wisiało na OLX. Tyle, że klient faktycznie zapomina że jestem firmą... Wielokrotnie były rozmowy gdzie słyszałem "jesteś normalnie moim pracownikiem, ale inaczej się rozliczamy - na sadzie FV". I koniec tematu było. Dopiero teraz wyszła sprawa z tym sklepem i to ja stanowczo zażądałem umowy na jego wykonanie. W ostatniej chwili słyszę, że mam go wykonać za kwotę która pokrywa tylko i wyłącznie koszty związane z uruchomieniem. Cud, że wynegocjowałem osobną umowę na wykonanie logo dla tego sklepu razem z przekazaniem praw, ale to i tak kropla w morzu w porównaniu z tym co teraz tam robię.
- 45 odpowiedzi
-
@Michał Tutaj przyznaje się bez bicia... Zaproponowałem, że mogę sam zbudować sklep, który będzie zintegrowany z systemem ERP, żeby same stany magazynowe się aktualizowały i łatwiejsza była jego rozwojowość na przyszłość (możliwość nieograniczonej edycji i dodawanie nowych modułów i funkcji) - myślałem, że docenią mój angaż w rozwój firmy, a jak wiadomo sklepy nie stawia się z dnia na dzień, zwłaszcza jeśli mają być dedykowane funkcje i integracje. Z innymi klientami to jest tak - nie pasuje wycena to idzie, ale inny przyjdzie i nawet nie negocjuje ceny i robimy. To normalne, wszędzie tak jest. A to, że praca na miejscu to niestety mam rzut beretem do firmy klienta, więc żadnych kosztów z tytułu dojazdu nie mam. Klienta to nie obchodzi - ta sama miejscowość, to żadna różnica. Poza tym od ponad pół roku zabieram swojego laptopa - to też nie jest dla klienta argument, bo twierdzi, że i tak go musiałem kupić, więc i tak jest mi potrzebny do pracy, więc żadna różnica, czy używam go w domu czy u niego... Tragedia jakaś.... @Vienna Masz 100% rację. Nie chcę psuć rynku, odkąd pracuje u klienta to negocjacje do co wynagrodzenia są średnio 3-4 razy w miesiącu. Nic to nie daje. Być może nie potrafię być asertywny. Ale nie ukrywam, klient potrafi mówić raz jedno raz drugie i zawsze wychodzi na jego korzyść. Obawiam się, że jak teraz się wycofam z umową to będzie nieprofesjonalne z mojej strony. Klient oznajmił, że dlaczego ma mi płacić jak "zwykły Kowalski z ulicy" za nowy sklep - gdzie standardowo mocno rozwinięte sklepy z wieloma integracjami i standardami UX są w kwotach 5 cyfrowych - i takie też wyceny otrzymał z innych firm. Nie mówiąc już, że wielokrotnie "sprawdzał mnie" konsultując niektóre zagadnienia z innymi firmami, które mu nagadały głupot, bo "chcieli go złapać". W tej chwili za wykonanie sklepu mam na umowie dać kwotę tylko pokrycia kosztów wykupienia licencji, modułów, certyfikatu SSL, hostingu itp. - ale nic poza tym, czyli zero mojego wynagrodzenia. Bo oczywiście mam ten sklep robić w ramach czasu jak siedzę u niego. Zaczynam się zastanawiać, co ja tu robię...
- 45 odpowiedzi
-
Ogrom pracy i innych obowiązków nie pozwala zrobić ich na już... Doba zaczyna być za krótka. Mam innych klientów, ale wiadomo nikomu nigdy nie dogodzisz na 100% jeśli chodzi o ceny - tyle wyceniam i już, kropka. Ale ten 1 klient postawił warunek, że mam siedzieć u niego jak na etacie. A jak wielokrotnie zasugerowałem, żeby mnie przyjął na etat, to uważa, że mu się to nie opłaca, bo większe koszty będzie miał z tego tytułu - dlatego woli jak ja sam sobie opłacam ZUS i inne opłaty. Poza tym twierdzi, że nie może mnie przyjąć na stanowisko, które odpowiada mojej branży firmowej (jeżeli mam mieć nadal firmę). A wracając do wysokości wynagrodzenia, to jest to jedna wielka lipa - wystarczy popatrzeć na wysokość kwoty na Fakturze VAT a po odjęciu samego ZUSu i podatku dochodowego wychodzi na rękę niewiele ponad najniższa krajowa w brutto... Dlatego stosunek czasu do wynagrodzenia za takie usługi jest totalnie niekorzystny dla mnie. Dzisiaj wyjątkowo mnie już nerwy ponoszą, bo coraz więcej wszyscy czegoś chcą (właściciel i jego pracownicy, każdego trzeba uczyć, uświadamiać i pokazywać co i jak ma robić). To zaczyna być mega męczące. Tak jak już wspomniałem, żadne argumenty nie przemawiają do klienta. Dzisiaj mam podpisać umowę na wykonanie sklepu i zastanawiam się czy lepiej nie będzie się wycofać - póki jeszcze nie podpisaliśmy wszystkiego...
- 45 odpowiedzi
-
Problem w tym, że wszelkie negocjacje kończą się tak, że wszystko ma być zrobione na miejscu - u klienta we firmie. Jest wiele rzeczy które mógłbym pchać do przodu po godzinach, ale klient sugeruje, że w ten sposób go oszukam - bo on nie wie czy to zrobiłem u niego we firmie czy u siebie (bo będzie mi musiał zapłacić za nadgodziny) - a tego chce unikać jak ognia... Dlatego wszelkie nowe pomysły jak mówię, że mogę zrobić po godzinach - zamierają szybciej niż one się pojawiły. I tu jest haczyk. Pracuję tam na zasadzie - spodobałem się jako specjalista w swojej dziedzinie z ciekawym portfolio - jednakże cała współpraca opiera się na ustaleniach słownych, mówiąc prościej "na gębę". Bo z reguły chce darzyć ludzi zaufaniem i tego samego wymagam, ale z czasem wyszło dość niefortunnie to wszystko. Owszem, mam czasem wrażenie, że to gra nie warta świeczki - ale czym jest praca z pasji jak nie to, że robimy to co kochamy? Nie oznacza to więc, że mamy robić za pół darmo. Nie rozumiem czemu tak się traktuje ludzi, którzy są ambitni z natury i z pasji potrafią pomóc, doradzić. Niewolnictwo dawno znieśli, a Caritasem nie zamierzam być. Masz na myśli te 10-15 zł za 8h dziennie od poniedziałku do piątku - co tygodniowo daje 40h, a miesięcznie ok. 160h? Czasowo to wychodzi jak pełny etat, owszem. Patrząc na to z boku to jest to kilka stanowisk z różnych dziedzin, co w formie wynagrodzenia wygląda dość słabo. Nie wspominając już o tym, jak klient pewnego dnia wspomniał - widząc bardzo dobre efekty mojej pracy - że nie ma przeciwwskazań, abym był w jego firmie kierownikiem w dziale e-sprzedaży. I dadzą mi wolną rękę w rekrutowaniu ludzi, którym będę zarządzał. Co jest dość sprzeczne z tym jak słyszę "że nikt tak na prawdę nie wie co ja robię na komputerze, bo mnie nikt nie sprawdza". Mętlik w głowie to mało powiedziane. Dlatego postanowiłem się z Wami tym tematem podzielić, bo to może wydawać się dość dziwne i intrygujące zarazem - skąd takie sytuacje się biorą.
- 45 odpowiedzi
-
Cześć! To mój pierwszy post tutaj. Piszę do Was, bo mam dość ciekawy temat dla Was. Zastanawiam się jakie będą Wasze reakcje i opinie :) Z pewnością wielu z Was słyszało lub doświadczyło współpracy z Klientem - gdzie zlecenie lub kilka zleceń było wykonywane na miejscu u klienta. Na wstępie dodam tylko (dla zobrazowania przykładu z Klientem), że jestem właścicielem agencji kreatywnej i jako 1 osoba oferuję podstawowe usługi takie jak: - Projektowanie elementów identyfikacji wizualnej - Przygotowanie i produkcja reklam ATL i BTL - Przygotowanie materiałów reklamowych do druku DTP - Tworzenie stron i sklepów www - E-marketing (obsługa social media, kampanie google adwords, pozycjonowanie stron www, optymalizacja stron www, newsletter) - Fotografia produktowa Opowiem Wam sytuację z Klientem na moim przykładzie: Lista zadań jak i wynagrodzenie ustalone było z góry. Z czasem lista tych zadań systematycznie się rozwinęła, a wynagrodzenie nadal było to samo. Przy każdej rozmowie z klientem o konieczności zwiększenia wynagrodzenia w związku z powiększeniem się liczby powierzonych zadań, otrzymujesz odpowiedzi typu: "Wynajmuję Twój czas, to Ty masz problem jak sobie go zorganizować, aby podołać ze wszystkim" - oczywiście forma wynagrodzenia na podstawie FV. Wspomnę tylko, że praca wykonywana jest w pełnym wymiarze czasu - jak na pełnym etacie (czyli 8h dziennie od poniedziałku do piątku). Do Klienta nie trafia, że coś może wymagać więcej czasu, aby osiągnąć cel. Czasem trzeba rzucić wszystko inne, żeby coś zrobić do końca i miało "ręce i nogi". Do tego jeszcze pojawiły się jeszcze spekulacje ze strony Klienta: "Ja nie wiem co Ty robisz siedząc przy tym komputerze, nikt Cię nie sprawdza tak na prawdę". Skąd takie sytuacje się biorą? Tym bardziej, gdy na początku współpracy jednym z głównych założeń było, że dostaję wolną rękę w działaniu, osiągnięciu zamierzonego celu. Mając własną firmę, oferujesz usługi na najwyższym poziomie, nie stać mnie na zlewanie Klienta i nic nie robienie. Tym bardziej, że efekty mojej pracy, którą robię u Klienta są jak na wyciągnięcie ręki. Kompletnie tego nie rozumiem. Czy Wy mieliście podobnie? Na początku jest super, sympatycznie, pełne zaufanie, a później Klient zaczyna cię traktować jak niewolnika, który będzie robić dla niego coraz więcej za te same pieniądze.... Pracuję tak u Klienta blisko półtora roku i od tamtego czasu prowadzę statystyki - jak firma i sprzedaż rozwinęła się od momentu jak się pojawiłem. Co pewien czas organizuję spotkanie i przedstawiam im słupki, wykresy i sprawozdania - efekty, które też czują po kieszeni - firma więcej zarabia. Pomimo wdrażanych działań każdy traktuje mnie jako zwyczajnego grafika (nie tylko w tej konkretnej firmie u Klienta). No, ale każdy sobie myśli "Jakim cudem grafik ma za zadanie rozwijać sprzedaż w sektorze e-commerce?" - a no właśnie. Kolejna „lista życzeń”: Na początku była mowa o robieniu zdjęć produktowych, ciągłą opiekę nad sklepem internetowym jak i monitorowanie wystawianych aukcji na allegro i od czasu do czasu wrzucić coś na Facebook'a. Z czasem pojawiła się potrzeba ze strony właścicieli firmy, aby podnieść e-sprzedaż na sklepie internetowym i allegro. A w międzyczasie samodzielne opracowywanie cen produktów, unikatowe opisy oraz ciągłej integracji sklepu i aukcji allegro z programem ERP. Następnie przyszedł czas na rozwinięcie Facebook'a, dodawanie coraz więcej postów promujących sklep internetowy firmy - ciekawe treści połączone z niebanalną grafiką ukazującą produkty firmy. Następnie pojawił się problem z działem sprzedaży, który nie potrafił sobie poradzić z ilością zamówień – nadal tak jest. Zasugerowałem właścicielowi, aby zorganizować szkolenie dla tych osób, bo często były sytuacje, kiedy to mnie dawali do słuchawki jak dzwonił Klient, czy nawet w sytuacjach kiedy reklamację trzeba było rozpatrzeć. Zawsze było „bo Ty ładnie mówisz i piszesz”. Ciekawy przypadek prawda? A ostatnio z braku możliwości rozwoju sklepu internetowego o nowe moduły i funkcje (dedykowany CMS stworzony przez jakąś firmę, która umożliwia rozbudowanie sklepu tylko przez ich ingerencję) pojawiła się myśl, abym to ja stworzył sklep internetowy na innej platformie - na końcu wykonując szkolenie dla całego personelu, by w przyszłości mógł ktoś po mnie przejąć jego rozwój itp. Pewne działania zostały przeze mnie zasugerowane z myślą, że Klient zauważając to, podejmie oczywiste negocjacje co do wynagrodzenia w ramach dalszych "usprawnień" i optymalizacji. I tak na powyższym przykładzie widać, że z biegiem czasu lista zadań systematycznie się powiększa, a wynagrodzenie pozostało nadal to samo. Z natury jestem człowiekiem, który lubi pomagać. Ale kiedy jest ta granica przyzwoitości w biznesie, żeby szanować się jak należy? Mówię tu oczywiście o adekwatnym wynagrodzeniu co do wykonywanej pracy. Dla wielu z Was może to być niezrozumiałe - dlaczego nadal tam pracujesz? Otóż chce pomóc tej firmie, a wszelkie inne zlecenia wykonuję po godzinach - no bo kiedy :) Aaaa, byłbym zapomniał. Od pewnego czasu zmuszony jestem pracować na własnym laptopie, ponieważ (jak to uznaje Klient) przeznaczony dla mnie komputer był drogi i nie wiedzą czemu nie chce działać jak należy. Dodam tylko, że jest to typowy "marketowy składak" - może i by się znalazł dobry "gotowy zestaw", ale nie sądzę, żeby komputer do zadań specjalnych - który ma być sprawny - nie posiadał osobnego układu GPU np. jakiś GeForce :) I tu pytanie do Was... Patrząc na całą listę zadań. Jak myślicie, jaką stawkę godzinową mam, przyjmując, że pracuje u Klienta 8h dziennie od poniedziałku do piątku? A teraz: Jaka stawka godzinowa byłaby godziwa w Waszym przypadku za to wszystko? Pamiętając, że ostatnie co trzeba zrobić to opracować zupełnie nowy sklep internetowy i przynosząc swój sprzęt - czyli jak w moim przypadku laptopa :) I oczywiście w ramach tego samego czasu - jak na etacie. Piszę to wszystko, nie po to aby się Wam wyżalić, ale jako ciekawostkę w branży która jest dość liczna patrząc na ilość zakładanych firm oferujących usługi w większej lub mniejszej części jak ja. Ciekaw jestem tylko Waszej opinii :) Pozdrawiam, Arek
- 45 odpowiedzi
-
- 1